niedziela, 8 stycznia 2017

2017

A jednak mam w głowie ukryte postanowienia na 2017 rok.

Nauczyć sie gry na gitarze.
Pojechać na wakacje.
Przeprowadzić się
Zrobić kompletne badania lekarskie, w końcu.
Nauczyć się robić porządnie te diabelne paznokcie.
Wziąć ślub.

Huśtawka nigdy nie jest na równi, raz przeciąża jedną, raz drugą stronę. Kalendarz nigdy się nie kończy, a lista obowiązków - nie maleje, wprost odwrotnie.

Kot odszedł, często wylewam za nim łzy wspomnień. Najlepsze chwile nasze zwierzaki mają z nami, kiedy są kochane i mogą nas kochać. Jeśli macie swojego futrzaka - spędzajcie z nim dużo czasu, to dla niego największa radość w życiu.

Nigdy nie śni mi się, że latam.

wtorek, 9 lutego 2016

serce na lewą stronę wywrócone


Nie tonę. Jak kot spadam na cztery łapy i nie wiem, kiedy skończy się to moje szczęście.
Ponoć Bóg śmieje się z naszych planów, ale jakoś w to nie wierzę. Więc plany robię.
Małymi krokami, do przodu, finansowo itepe...
Chwilowo zostaję, tu, gdzie jestem.
Chwilowo nowotwór kota powrócił , niestety - większy.
Nie umiem dać sobie spokoju z nadobowiązkowością i za dużo biorę na głowę, starając się to zrobić dobrze. Przez co się wykańczam i bywam nerwowa, wykańczając otoczenie.

Nie jest źle.
Wygrałam trójkę w totka. Wygrałam weekend w Karpaczu. Za chwilę lęcę za granicę, pierwszy raz tak daleko. Aż nie chcę wierzyć.

Miesza mi się gorzkość kawy z łagodnością śmietanki, takie jest właśnie teraz życie.

Słońce jest. Chwała Temu, Który mi je sprezentował.

czwartek, 5 listopada 2015

Niby pięknie, niby cacy....

Niecałe 48 godzin wystarczy by pogoda uległa całkowitej zmianie i chmury zasłoniły słońce.

Jak to jest, ze ten psychologiczny wzorzec mężczyzny, ktory zostaje juz w Waszej głowie na całe życie, daje tak ciała po całości, że zastanawiacie sie czy kiedykolwiek znaliście tego człowieka, kierującego się - jak się wydaje - innymi wartosciami niż Wy.

I mój kot ma nowotwór więc wczoraj spędził czas na stole operacyjnym a dzisiaj nafaszerowana lekami rzuca się i gryzie wszystkich. A ja spać nie mogę ze zmartwienia.


Dobre w tym wszystkim, że to słońce gdzies za tymi chmurami jest i czasem po pracy udaje mi się do niego dojechać i rozpromienić. Całkiem sama w tym wszystkim, nie dałabym chyba już rady.



wtorek, 27 października 2015

180 stopni


Ile czasu może człowiek wytrzymać w jednym miejscu z bliskimi?
Kiedy przychodzi odpowiedni czas na zmiany i jak go rozpoznać?

Jak zacząć patrzeć na szklankę do połowy pustą, aby nie zauważać pustki?

Do najodważniejszych decyzji musimy dojrzeć. W porządku. Aż poczujemy że to już właśnie TEN czas.
A kiedy nie wiemy jakie będą konsekwencje i się boimy? Cóż... nigdy nie wiemy jakie będą konsekwencje. Bóg wymaga od nas decyzji definitywnych, ostatecznych czasami. Zbadaj, upewnij się, weź głęboki oddech i... skacz!

Rok.... świat obrócił się o 180 stopni, życie się zaczęło na nowo. Zmieniać się. Od roku chodzę szczęśliwsza, jakbym wygrała los na loterii w życiu. To wielkie szczęście spotkać i poznać kogo, kto... sprawia, że życie staje się lżejsze. Ale nie w taki konsumencki, egocentryczny i egoistyczny sposób. W taki sposób co dzieli się problemy na pół a szczęście mnoży razy dwa.


Ne bójcie się ryzykować. Nic tak nie smakuje jak zwycięstwo oparte na własnych decyzjach, własnym ryzyku, spełniające się marzenia.

Żyjcie tym i nie bójcie się!

środa, 22 lipca 2015

Pozdrawiam.

28 lat za 2 miesiące. 3 lata temu powstanowiłam sobie ze będę niezalezna finansowo na tyle, by móc kupić własne lokum. Nie udało się.

Godzina 22:19, nienawidze tej godziny. Swego czasu zawsze o niej (przypadkowo) dostawałam sms od kogoś, z kim znajomość późnij przypłaciłam kilumiesięcznym stanem depresyjnym.

Dziś życie mi się zmienia. Jestem szczęśliwa, nie licząc niedostatku kasy na wlasne "M" i kota, którego leczenie za chwilę pochłonie mi tysiąc złoty w ciągu 5 dni.


Mimo to, cieszę się, bo w życiu dostałam prezent: kogoś z mojej bajki, kto dba o mnie. Dziękuję za tę osobę każdego dnia. I chociaz nie jest ona centrum mojego świata to jednak nadaje memu życiu lekkości i poczucia sensu.
Smiało mogę powiedzieć, że modliłam się o taką osobę do św. Rity i Św. Józefa (dlaczego do nich? sprawdźcie sami).


Życie to nie puzzle, które się układa. To nie bajka do opowiadania. Życie jest jak morze: czasem uderzy sztormem, czasem zaskoczy ciszą, ale wciąż jest piękne.
Mam taką nadzieję.
Mówiłam Wam, że mam jakiś nowo-twór w głowie? :D Myślę jednak, że złego licho nie bierze, ale czas pokaże.

Ahoj!

wtorek, 6 stycznia 2015

"Miłość pośród pyłu i kamieni"



Jakby to powiedzieć... Życie toczy się dalej. Dziś stoję w miejscu, gdzie, podejmując decyzję, zostawiłam za sobą 12 lat przyjaźni. Koniec połączony z milczącymi perturbacjami, raczej chowanymi w sobie, wypowiadanymi tylko w towarzystwie bliskich osób lub alkoholu.

Ale nie stoję sama. Radosna, otulona ciepłem, mądrością, cierpliwością i wyrozumiałością.  Nie żałuję swojej decyzji. Jedynie tego, że musiałam dokonać wyboru, ale nie ja wymusiłam to ultimatum.

Przede mną więc nowa, ciekawa podróż. Wiecie, znajomość inna niż te do tej pory. Mam wrażenie, że wszystko jest w końcu tak jak powinno być, tak jakby pod naszymi stopami podłoga sama się układała, abyśmy mogli stawiać kolejne kroki. Nie wszystko do siebie pasuje, ale życie, związek - to nie puzzle. Nagle okazuje się, że praca nad sobą nie musi być kojarzona z męczarnią i rezygnacją, a raczej z tworzeniem, budowaniem lepszej przyszłości. Jest dobrze, póki co. A nawet jak będzie źle, to i tak wiemy, że potem będzie dobrze ;)


Z innych rzeczy: popadłam w straszny marazm pracowniczy, stagnację, jakis rodzaj lenistwa, powodujacy z nie-mam-sily do niczego siąść.

Z nowym rokem postanowiłam nie mieć postanowień. Nie postanawiać, tylko działać. Ale potem samo przyszło: polepszę swoją kondycję. Prosty cel, prawda? Więc myślę - będę biegać. Mam doping, mam wsparcie, wiec jest szansa, że się tym razem uda.

Na biurku, półkach piętrzą się książki rozpoczęte, książki do czytania patrzą zza szyby. Namiętnie je kupuję, wpadając do księgarni - przynoszą mi małe radości, tak jak kiedyś lakiery.

 Budujemy związek :P


A lakiery? lakierów się systematycznie pozbywam, idąc ku minimalizmowi ;)


Uwielbiam słuchać Małpy :) 

A na święta dostałam album Tau! Hura!



Z życzeniami pokoju, miłości, cierpliwości, wyrazumialości i zdrowia na Nowy Rok,
oraz podziękowaniami, że czasem (wciąż) tu zaglądacie,

Pumpernikulus

czwartek, 20 listopada 2014

Wszystko się psuje.


Psuje się pralka, psuję się moje zdrowie, psuje się przyjaźń, a także urocza bańka mydlana nie zrobiona z uniesień.
Psują się noce, bo nie mogę spać. Psują się dnie, bo chodzę niewyspana. Spać nie mogę, bo się martwię. Spać nie mogę bo jestem szczęśliwa.

Chyba wszystko na raz. Chyba zimna jesień w końcu. Chyba listopad.



Chciałabym umieć przeskoczyć w czasie i zobaczyć jakie konsekwencje będą niosły moje decyzje i która droga byłaby lepsza. Chciałabym wiedzieć, że nie popełniam błędu i nie rozmieniam srebra na miedź.


piątek, 7 listopada 2014

ciepło


Jesień oczywiście chłodnawa. Ciepłe promienie jednak przebijają się nie tylko przez okna do naszych domów. Jesienny ogień mógłby trzaskać w kominku, rozsiewać listopadowy zapach. Ale tym razem nie o to chodzi. Ciepłe promienie ogrzewają mnie od środka, promieniują uśmiechem na zewnątrz, dni są piękniejsze. Wyciągam zimne ręce do ciepła, które je ogrzewa.
I chociaż wiem, że tło jest bardzo mroczne, groźnawe, to jednak uśmiecham się i patrzę ufnie w kolejny dzień.
Ostrożnie, rozważnie, kroczek po kroczku stąpając, łapię chwile, zanim, ulotne, uciekną w przestrzeń.




Taka właśnie ta jesień jest...





Więc zostań tak...

niedziela, 19 października 2014

skreślenia i zgubienia


Znalazłam kogoś, z kim piszę rano i wieczorem.
Zgubiłam poczucie granicy.

Znalazłam nowe wyzwania.
Zgubiłam stare obowiązki.

Znalazłam dowody uznania.
Zgubiłam współczucie dla tych, którym ich zabrakło.

Znalazłam się dziś na Ślęży.
Zgubiłam tam swój zegarek, który miałam 17 lat.


Znalazłam... sama nie wiem co.

Czy mogę skreślić dzisiejszy dzień, z powodu jednego niezrozumienia?
 Gdzież mogłabym się ośmielić. A jednak mam chwilową ochotę by to zrobić.




niedziela, 5 października 2014

High Life


Wczoraj bardzo mnie uderzyła moja samotność: Nikogo kto by rozładował moje wkurzenie i wysokie ciśnienie. Przegadać, zmienić temat, niech się rozejdzie po kościach. Nikogo. Samotności fala uderzyła we mnie jak w falochron. Jeb. A dziś echo tego uczucia skacze po mnie jak po trampolinie. W najlepsze.


Dziewczyny, kobiety... zwykle czekają na swojego kcięcia lub NIEksięcia z bajki.
Ja czekam na konsultację wyników badań tomografii głowy, bo nie wiem czy mam już umierać czy to tylko straszak, że moja szyszynka wariuje a mózg się cofa.
Dużo myśli z tym mam, zawiesiłam wiele spraw, czekając.
Liczę na to, że jednak obrócę to w żart i nie będzie sprawy.

Dodowa piosenka mi jak najbardziej dziś pasuje.

High Life, zniewalający mam stan.